Dziś będzie o moim ulubionym sposobie przygotowania obiadu- tzn przygotowania składników rano po śniadaniu, kiedy mam jeszcze bardzo dużo werwy- żeby się kilka godzin 'przegryzały' a następnie pieczenia ich wolno, co wymaga jedynie wstawienia garnka do piekarnika a nastepnie obudzenia sie np. albo oderwania od ksiażki, wtedy gdy dzwoni timer. (Małą podpowiedzią są zapachy dochodzące z kuchni jakieś pół godziny wcześniej :p). Wszysto to jest możliwe dzięki żeliwnemu garnkowi. Nie wiem czy używacie? Ja dostałam pierwszy w zeszłym roku i od tego czasu pokochałam go z całego serca. Wielka zaletą tej metody gotowania (szczególnie trudnych mięs, które uwielbiają zamieniać się w przysłowiową podeszwę, jeśli cokolwiek w metodzie gotowania im nie podejdzie) jest to, że właściwie każde upieczone w ten sposób mięso rozpływa się w ustach. Metoda ta jest absolutnie FOOLPROOF. Na podobnej zasadzie piecze się słynne dania typu Tagine - w prawdzie naczynie ma inny kształt ale zasada gotowania jest dokładnie identyczna. Poza tym szczelnie zamknięte warzywa, mięso i aromaty przypraw przechodzą nawzajem swoim smakiem i zapachem w sposób trudny do osiągnięcia przy zwykłym pieczeniu lub duszeniu.
Mój dzisiejszy Tagine różni się od tch tradycyjnych znacznie składnikami sosu, zresztą sami zobaczcie:
Składniki:
6 pałek z kurczaka
2 czerowne papryki
1 żółta papryka
1 żółta cukinia
1 czerwona cebula
Sos:
Oliwa z oliwek i olej rzepakowy w proporcji 1:1
Łyżka oleju arachidowego
2 łyżeczki oleju sezamowego
4 łyżki octu balsamicznego
Sok z 1/2 cytryny
Ok 10 kropli tabasco
2 łyżki sosu sojowego
2 łyżki odsączonych kaparów
sól/pieprz do smaku.
Papryki i cukinie kroimy w dużą kostkę.
Cebulę kroimy w piórka.
W garnku żeliwnym układamy pałki z kurczaka i jarzyny, naprzemian, tak by mięso było jarzynami otoczone i zalewamy sosem. Zostawiamy na kilka godzin w lodówce do zamarynowania.
Pieczemy ok 1.5 godziny w 180 stopniach celsjusza (można również zmniejszyć temp. np do 160 stopni i zwiększyć czas pieczenia np do 2-3 godzin).
Podałam to z ryżem i z mizerią z cykorii i ogórka.
Mizeria z cykorii i ogórka:
3 cykorie pokrojone w paski
1 ogórek pokrojony w kostkę
Świeży posiekany koperek
Śmietana, sól, pieprz.
piątek, 28 września 2012
czwartek, 20 września 2012
Zupa serowo-szpinakowa
Lubicie szpinak?
Ja okazało się w tym roku na wakacjach, że lubię bardzo. Gospodarze, u których się zatrzymaliśmy, mieli ogród warzywny z prawdziwego zdarzenia i często stamtąd właśnie pochodziło nasze jedzenie. Któregoś dnia wieczorem, kiedy odpoczywałam na werandzie usłyszałam jak gospodyni siłuje się z jakimś zielskiem rosnącym pod ścianą domu, a po chwili z kuchni dobiegł mnie niebiański zapach. Okazało się, że na kolację było spaghetti z blanszowanym na maśle, świeżym szpinakiem. Pychota.
Tak więc zachęcona wspomnieniami, kiedy kilka dni temu na targu zobaczyłam pęczek dorodnego szpinaku natychmiast go zakupiłam celem odtworzenia tego spaghetti (było super, ale nie robiłam zdjęć więc dziś będzie nie o tym). I tak od tego czasu chodziła mi jeszcze po głowie zupa na którą przepis poniżej:
Zupa serowo-szpinakowa:
- kilka marchewek, dwie pietruszki, kawałek korzenia selera, por
- cebula
- 3 łyżki sera mascarpone
- 1/2 opakowania serka topionego tzw, kostki ;)
- pęczek szpinaku
- masło do blanszowania, sól, pieprz, ziele angielskie, liść laurowy
- 4 ugotowane na twardo jaja
Gotujemy wywar warzywny z pokrojonych w talarki warzyw korzeniowych, cebuli i przypraw. Kiedy wywar jest gotowy blanszujemy szpinak na maśle aż zwiędnie i dodajemy do zupy.
Po ok 10 minutach dodajemy serek mascarpone i serek topiony i doprawiamy solą i pieprzem do smaku. Podajemy z pokrojonym na ćwiartki, ugotowanym na twardo jajem.
Ja okazało się w tym roku na wakacjach, że lubię bardzo. Gospodarze, u których się zatrzymaliśmy, mieli ogród warzywny z prawdziwego zdarzenia i często stamtąd właśnie pochodziło nasze jedzenie. Któregoś dnia wieczorem, kiedy odpoczywałam na werandzie usłyszałam jak gospodyni siłuje się z jakimś zielskiem rosnącym pod ścianą domu, a po chwili z kuchni dobiegł mnie niebiański zapach. Okazało się, że na kolację było spaghetti z blanszowanym na maśle, świeżym szpinakiem. Pychota.
Tak więc zachęcona wspomnieniami, kiedy kilka dni temu na targu zobaczyłam pęczek dorodnego szpinaku natychmiast go zakupiłam celem odtworzenia tego spaghetti (było super, ale nie robiłam zdjęć więc dziś będzie nie o tym). I tak od tego czasu chodziła mi jeszcze po głowie zupa na którą przepis poniżej:
Zupa serowo-szpinakowa:
- kilka marchewek, dwie pietruszki, kawałek korzenia selera, por
- cebula
- 3 łyżki sera mascarpone
- 1/2 opakowania serka topionego tzw, kostki ;)
- pęczek szpinaku
- masło do blanszowania, sól, pieprz, ziele angielskie, liść laurowy
- 4 ugotowane na twardo jaja
Gotujemy wywar warzywny z pokrojonych w talarki warzyw korzeniowych, cebuli i przypraw. Kiedy wywar jest gotowy blanszujemy szpinak na maśle aż zwiędnie i dodajemy do zupy.
Po ok 10 minutach dodajemy serek mascarpone i serek topiony i doprawiamy solą i pieprzem do smaku. Podajemy z pokrojonym na ćwiartki, ugotowanym na twardo jajem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)