Tuiles aux amandes effilees.
Składniki:
Paczka migdałów w płatkach
125 g cukru pudru ( można dodać więcej lub mniej w zależności od tego czy wolimy ciasteczka słodsze czy o bardziej neutralnym smaku)
Łyżeczka cukru waniliowego lub kilka kropel ekstraktu waniliowego
Białka z czterech jaj
Około 100-150 gram mąki.
50 gram masła
1) Dzień wcześniej łączymy w misce suche składniki (poza mąką), dodajemy białka z jajek i mieszamy.
2) Masło rozpuszczamy w rondelku i jeszcze ciepłe dodajemy do mieszaniny.
3) Dodajemy mąkę , w ilości ok. 100 gram, tak by otrzymać dość zwartą masę jak na zdjęciu:
4) Masę odstawiamy na około 12 godzin do lodówki. Następnego dnia formujemy z niej płaskie koła na papierze do pieczenia. Najłatwiej to zrobić przyklepując placuszki z góry zmoczoną w zimnej wodzie łyżką.
5) Tiulki pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 150 stopni ok 15-18 minut. Oryginalny przepis podaje żeby piec je aż będą miały równy złoty kolor, choć ja osobiście wolę wyciągnąć je chwilę wcześniej- ale to kwestia gustu.
Upieczone Tiulki zdejmujemy z papieru przy pomocy ostrego noża i odstawiamy do wystygnięcia. Jeśli jeszcze ciepłe umieścimy na obłym przedmiocie (np na wałku do ciasta) to stężeją przyjmując kształt tego przedmiotu. Można w ten sposób zrobić dekoracje do deserów.
Podstawowy przepis na Tiulki jest stały i można go modyfikować do woli np zamiast migdałów dodając jakiekolwiek inne posiekane orzechy (np pistacje) , albo wiórki kokosowe. Można też dodać do ciasta świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy lub cytryn oraz startą z nich skórkę. Najfajniejsze jest to, że jest to świetny sposób na zagospodarowanie niezużytych przy innej okazji białek. Ja np wczoraj piekłam szarlotkę i zostały mi właśnie 4 białka. Czasem robiłam z takich białek beziki ale nie zawsze ma sie na nie ochote, więc Tiulki to bardzo fajna alternatywa.
Przepis na nie znalazłam w książce, którą dostaliśmy od naszych szkockich przyjaciół. Nazywa się po prostu 'The Cook's Book' i wygląda bardziej jak encyklopedia niż jak książka z przepisami.
Bardzo ją Wam polecam, bo zawiera praktyczne informacje w jaki sposób zabrać się za gotowanie rodzajów dań których wcześniej nie próbowaliście robić. Każdy etap przygotowania potrawy jest opisany w punktach i opatrzony fotografiami co bardzo pomaga kontrolować czy nie robi się po drodze błędów. Bardzo fajna sprawa jak chce się zabrać po raz pierwszy za zupełnie nową rzecz (np sprawianie skorupiaków, pieczenie przepiórek albo robienie majonezu). Nie jest to raczej książka w ktorej szuka się inspiracji tylko bardzo porządnie napisany podręcznik podstaw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz