No i było tak jak zazwyczaj, tzn. że droga ważniejsza niż cel :)
W ten weekend na Kaszubach święto kaszebskiej maleny. Czyli inaczej truskawkobranie. Jak co roku odbywa się w Złotej Górze i to był dziś mój cel . W dodatku zbiegło się ono w tym roku w czasie z naszym prywatnym truskawkowym swietem- tzn. dniem wekowara. Nieprzebrane ilości truskawek są tego dnia gotowane i pakowane do słoików, żeby starczyły na cały rok. Jak się człowiek raz przyzwyczai do własnych dżemów to jakoś ciężko zjeść taki ze sklepu....
W każdym razie wczesnym przedpołudniem udało nam sie wyjechać z miasta na wycieczkę. Muszę powiedzieć , że festyn jak festyn- nic ciekawego. Pewnym smaczkiem jest wata cukrowa i strzelnice- takie jak kiedyś były w każdym wesołym miasteczku. Można tam na przykład ustrzelić misia narzeczonej ;). Ale jeśli ktoś szuka prawdziwej regionalnej kuchni to raczej nie jest dobry adres. Truskawek nieprzebrane ilości, niezły mus truskawkowy, który od niedawna jest produktem regionalnym, ale poza tym bez wiekszych zachwytów.
Natomiast w drodze powrotnej zaintrygował mnie napis przy drodze: piec chlebowy. A że ciekawskim stworzeniem jestem to oczywiście musiałam zobaczyć co tam jest.
A było miejsce absolutnie przeurocze, bezpretensjonalne i takie właśnie, jakich niestety niewiele. Nazywa się:
I jest w Ostrzycach pod numerem:
W środku mają małą chatkę z prawdziwym ceglanym piecem chlebowym:
W którym wypiekają tradycyjny kaszubski chleb na zakwasie, z ziemniakami. Jeśli przyjedzie się rano, to będzie ciepły :)
Poza tym w karcie to co można złapać w jeziorze: lin, okoń... Dwa domowe ciasta, jedna zupa (dziś ogórkowa) a do picia, poza tym co wszedzie, np. kawa zborzowa. Ceny bardzo przystepne a bez dopłaty dostaje się taki widok jak poniżej i masę ustronnych miejsc gdzie można te pyszności zjeść. Sami popatrzcie:
My przywieźliśmy do domu chleb i lina w śmietanie którego zaraz na późną kolację spałaszujemy. No a latem na pewno wrócimy na lunch. Przepysznie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz